|
Czego może nauczyć biedronka?
Dziewczynki znalazły biedronkę. Wywołała ona u obydwu falę troski, sympatii i opiekuńczości. Stwierdziły zadowolone, że zabiorą ją z wakacji do domu i będą wreszcie miały zwierzątko- spokojne, mało kłopotliwe, może trochę mało kontaktowe, ale co tam, lepszy rydz niż nic.
Poprosiły o słoik, nawkładały tam wilgotnej trawy, kwiatków, patyczków, kamieni, nasypały trochę piasku. Potem przez kilkanaście minut wymyślały jej imię- trwało to trochę, bo musiały ustalić takie imię, które obie właścicielki zaakceptują. Po kilku nieudanych pomysłach- „Klocek”, „Fafik”, „Kuleczka” itd. biedronka otrzymała imię „Kropeczka”. Później dziewczynki pół dnia pracowały nad sposobem zabezpieczenia wlotu słoika, żeby był dostęp powietrza ale żeby zwierzątko nie uciekło. Następnie trwały negocjacje dotyczące ozdobienia słoikowego domku, ustalania przyszłości biedronki, szukania dla niej najlepszych kąsków do jedzenia i wiele innych czynności, których intencja była taka, żeby biedronce niczego nie brakowało. Dziewczynki jakoś pomijały potrzebę latania biedronki uważając, że skoro ma wszystko a nawet więcej właściwie nie musi latać. Kiedy tak trwały te wszystkie ustalenia, przygotowania, dekoracje, catering, podział obowiązków związanych z pielęgnacją biedronki… okazało się, że nie ma jej już w słoiku….
Jaką lekcję wyciągnęły dzieci z tego wydarzenia- nie wiem, ale mnie przyszło do głowy porównanie do relacji międzyludzkich. Często postępujemy podobnie jak opiekunki biedronki. Staramy się dzieciom, partnerowi, kolegom, członkom zespołu itd., zapewnić wszystko… no właśnie …wszystko, czego – jak nam się wydaje- Ci ważni dla nas ludzie potrzebują: specjalne jedzenie, specjalne warunki, atrakcje, czasem nawet specjalne imiona. Tylko - tak jak tej biedronki - człowieka, wobec którego jesteśmy tacy troskliwi już nie ma „w słoiku”. Poszedł sobie albo siedzi w tych wszystkich udogodnieniach i nie wie co z nimi zrobić, bo wprawdzie są one wyrazem troski ale bardziej zaspokajają potrzeby dających niż tych, do których są adresowane.
Co więc zrobić? Może zapytać, może posłuchać, a może dać święty spokój i nie przeszkadzać…
|