home coaching icc sitemap coaching icc kontakt coaching icc
 
   
 

Blog Coaching | Blog Coacha ICC Karoliny Ślifirskiej

 

Wakacyjna lekcja nie - przejmowania odpowiedzialności

W coachingu, terapii, doradztwie psychologicznym, w nauce szkolnej, w zarządzaniu ludźmi i pewnie w wielu obszarach gdzie mamy do czynienia z rozwojem obowiązuje zasada, że ten, kto się rozwija, jest sam odpowiedzialny za to, jak szybko się uczy, ile sobie bierze od swojego mistrza, do czego wykorzystuje swoją wiedzę, i tak dalej. To oczywista sprawa, a nawet banał kiedy się o tym mówi. Czym innym jest  doświadczyć, przeżyć lekcję brania odpowiedzialności za siebie i pozwalania na decydowanie o sobie naszym uczniom, dzieciom, pracownikom, coachee. Inna niezwykła zasada coachingu, kontaktu psychologicznego, lub relacji mistrz- uczeń to to, że mistrzem/nauczycielem może być każdy- nawet dziecko- tylko trzeba otworzyć oczy i uszy na mądrość i przyjąć ją do siebie z pokorą.

Moja Jula ( 5 lat i 3 miesiące) w lipcu i sierpniu poprzedniego roku uczyła się jeździć na rowerze. I przy okazji - albo przede wszystkim- prowadziła mój coaching związany z odpowiedzialnością. Jak to było? Pewnego popołudnia obserwując dzieciaki w jej wieku na placu zabaw pomyślałam sobie, że byłoby fajnie ją zachęć do jeżdżenia na rowerze bez bocznych kółek. No wiec mówię:
Słuchaj, zobacz, zdjęłybyśmy te boczne kółka. Spokojnie dasz radę jeździć na rowerze na dwóch kółkach. Mogłabyś jeździć szybko. i do tego patrz, na plac zabaw byśmy sobie jeździły - ty na rowerze a ja z Hanią w wózku.
Hmmm. no nie wiem, boje się.- powiedziała Julia. Na co ja nie dając za wygraną:
Co ty, zobaczysz jak będzie ekstra, na początku będę trzymać rower za kijek z tyłu tak, żebyś nie upadła. To jest takie ekstra, że mogę z Tobą ćwiczyć na tym rowerze co wieczór. Chodź, sprawdzimy . na pewno Ci się spodoba. 
Mamo, boję się.. Ale będziesz mnie trzymać? - upewniała się. 
No pewnie, będę trzymać, dopóki nie poczujesz się pewnie.- zachęcałam ją.

Spróbowała. Spodobało jej się. Po godzinie zaczęłam ją już na kilkanaście sekund puszczać samą i jadąc prosto fajnie dawała radę. Z pierwszej lekcji obie wróciłyśmy zadowolone ( choć już wtedy miałam poczucie, że ja bardziej) i zmęczone ( ja z językiem do pasa, bo półtorej godziny za nią biegałam, żeby asekurować rower). Marcin od razu stwierdził, że nie ma do tego cierpliwości.
Na drugi dzień zaproponowałam:
To co, idziemy dzisiaj? 
Na co Julcia bez przekonania stwierdziła:
- Nooo. dzisiaj, to ja bym wolała iść na plac zabaw się pobawić. Już wtedy z całą pewnością wiedziałam, że to ja mam większy entuzjazm do jej dwóch kółek. No ale co, dobra córka zdecydowała się zrobić mi przyjemność i poszłyśmy drugi raz.
Było trudniej. Byłam zaskoczona, że Jula zapomniała to, czego nauczyła się wczoraj. Nie mogłam uwierzyć, że jeździ tak niepewnie, wolno i ciągle prosi o asekurację. No, ale jeszcze byłam ślepa wtedy na to, co robię i zachęcałam ją z całego serca, żeby ćwiczyła, nie przejmowała się, jak nie wychodzi i znowu dobrą godzinę biegałam za rowerem tym razem częściej przytrzymując ją za kijek. 
Tak wyglądały kolejne wieczory lipcowe. Ja namawiałam żeby iść jeździć, ona zdecydowanie wolała czytać w tym czasie Harrego Pottera, więc się umawiałyśmy, że najpierw rower potem Harry Potter i tak do końca lipca. Żadnych postępów, ba, powiedziałabym że jeździła coraz gorzej, no, ale ja cierpliwie biegałam za rowerem poprawiając ją na siodełku żeby krzywo nie siadała, tylko trzymała ciężar ciała w miarę równo rozłożony na prawą i lewą stronę. A ona jakoś nie mogła: tak siadała, że musiałam użyć całej swojej siły żeby się nie przewróciła, bo cały czas przekrzywiała się w jedną stronę. Cóż, pomyślałam - potrzebuje więcej czasu, jeszcze więcej cierpliwości . No więc dalej latałam z językiem za rowerem teraz już popychając ją lekko do przodu, bo pedałowała jakoś za wolno i nie mogła jechać.
Pomyślałam- ok, wyjeżdżamy na weekend na letnisko, pojeździ sobie wokół domku - jest równa kostka, pojeździmy też po ulicy, bo nie jest ruchliwa.
Zabraliśmy rower. Pierwszego dnia powiedziała, że nie chce jeździć. "Pozwoliłam jej" , ale drugiego dnia już pomyślałam.hmm no jak to, przecież ma się nauczyć. Jeździmy. Wybrałyśmy się na rower - tym razem zaczęła marudzić, że droga jest zła, rower krzywy, pedały za ciężko chodzą a ja ją źle trzymam. Ja poczułam, że już nie mam więcej siły, żeby ją trzymać prosto na tym rowerze, bo przechylała się całkowicie albo na prawą albo lewą stronę tak, że musiałam walczyć z rowerem i jej bezwładnością, żeby nie spadła. Cierpliwość mi się kończyła. Tym razem zezłoszczonym głosem powiedziałam :
"usiądź wreszcie prosto, współpracuj ze mną, nie wymyślaj, tylko jedź wreszcie" Jula też się zdenerwowała, zaczęła płakać i stwierdziła, że będzie prowadzić rower. No to ja na to, że ok., bo tak naprawdę to ja widzę, że ona robi wszystko, żeby się nie nauczyć i wszystko, żeby nie jechać.
No to ona jeszcze bardziej zła i płacząca w końcu powiedziała : 
"Ja nie mogę jeździć, bo ty mnie do tego  zmuszasz!"
NO, dopiero wtedy do mnie dotarło. Przez cały czas się zastanawiałam o chodzi, że to tak źle idzie: albo ją za mało zachęcam, albo nie ma zdolności motorycznych, albo za mała jeszcze. itd. Nie widziałam kompletnie tego, co robiłam z tym rowerem przez półtora miesiąca: tak bardzo chciałam żeby jeździła, że nie dałam jej szansy żeby to ona tego zapragnęła. Miała rację! Zmuszałam ją. Tylko w ogóle tego nie widziałam. Piętnaście minut roweru- jeden rozdział Harrego, pół godziny roweru- pół dnia na placu zabaw, ciągła licytacja. Kurcze, komu na tym zależy? Absurdalne, ale mnie! Ona ma ten rower w nosie! Jeździ, żeby mi zrobić przyjemność! Rany, jaka cierpliwa! Tak: ona dla mnie - nie na odwrót! Wytrzymała ze mną półtora miesiąca! Obudziłam się. Olśnienie. 
Więc mówię: 
- " dobra, to odtąd nie będę ci już nic mówić o tym rowerze. Zero, ani słowa. Będę czekać aż sama będziesz chciała. Umówmy się, że jak poczujesz, że masz ochotę pojeździć, to mi powiesz i ja z tobą pójdę".
Zgodziła się.
Tydzień bez roweru, drugi tydzień - też zero tematu, trzeci i czwarty tydzień- również. No, myślę sobie: "porażka". Zniechęciłam ją. No trudno, widocznie są dzieci, które nie lubią roweru. Julka do nich należy. Ok., trudno.szkoda.
Nie no jak to, cholera przecież to taka fajna sprawa. Bezradność. Ale nic, obiecałam, że nie będę truła. Zero tematu, milczę jak grób.
Wrzesień. Jedziemy na wakacje do Włoch na camping. Zdecydowaliśmy, że zabierzemy rower - synek przyjaciół też zabiera, więc jak my nie weźmiemy, to może być afera, bo na pewno oboje będą chcieli. Pierwsze dni - emocje, nowe otoczenie, spacery - zero tematu. Na campingu - pełno włoskich i niemieckich dzieci - każde, ale to każde na rowerze. Rewelacyjne ścieżki rowerowe, małe szkraby - dwu-, trzylatki śmigają w kaskach na bezpedałkowych lufitzach. Ja - jak grób. Nie zachęcam, dotrzymuję obietnicy.
Nagle Jula się odzywa:
-"wiesz co, może ja też bym pojechała na plaże na rowerze i sobie go zostawię w takim fajnym stojaku. Zaparkuję go sobie."
No wreszcie - myślę sobie..
Wsiadła: jedzie, nie przechyla się, pedałuje równo, próbuje balansować ciałem żeby chwycić równowagę. Ja tylko delikatnie przytrzymuję, nie wkładam w to żadnego wysiłku. Rewelacja! Sama chce!!!! Kolejne odkrycie: czym jest motywacja wewnętrzna? No właśnie tym - jak sama chce to jej wychodzi. Trzy dni. Trzy dni - po kilka przejażdżek - w sumie jakieś dwie godziny jeżdżenia ze mną i. pojechała sama. Nie ma zdolności? Za mało motywuję? Co to za głupoty. Wystarczyło, żeby sama poczuła, że chce. Zapytaliśmy z Marcinem jak to się stało, że tutaj, na wakacjach jeździ. Na co ona z całkowitym przekonaniem mówi: "no tutaj nikt nie chodzi na nogach. Wszystkie dzieci jeżdżą na rowerach."

Kilka miesięcy później na szkoleniu z wywierania wpływu moja klientka ( cudowna, rzeczowa, ciepła, dowcipna osoba, mądra szefowa działu) mówiła o swoim pracowniku, który merytorycznie jest znakomity, ale ciągle się spóźnia. No po prostu, nigdy nie robi nic na czas. Nawet na spotkania, które sam organizuje przychodzi spóźniony. Szczyt. Pracowaliśmy sobie nad tą sytuacją i zaproponowałam odegranie przykładowej rozmowy mojej klientki z pracownikiem. Pracownika podegrał inny uczestnik szkolenia a całą rozmowę nagraliśmy na kamerę. Niewiarygodne co ona robiła w tej rozmowie i jaką rolę przyjął w związku z tym uczestnik szkolenia. Moja klientka wychodziła z siebie, prosiła, najpierw była miła, ale im dłużej trwała ta rozmowa ( albo raczej monolog), tym bardziej ona się wściekała, obwiniała, zawstydzała, groziła i na koniec została z poczuciem że to wszystko na nic, że mimo jej złości ten człowiek nie zmieni spóźniania. Nic do niego nie trafiło. Uczestnik podgrywający rolę spóźnialskiego niezwykle łatwo wszedł w rolę: spuścił głowę jak synuś, do którego mówi mamusia, wszystkiemu przytakuje a i tak w głowie myśli sobie: "pogada, pogada i i jej przejdzie". Klientka stwierdziła, że uczestnik podgrywający scenkę zachowywał się dokładnie tak samo jak ten rzeczywisty pracownik. Dlaczego? Bo reagował na jej  pouczającą postawę. Klientka dopiero gdy się zobaczyła na nagraniu zreflektowała się co robi w tej relacji. Skomentowała to: " niemożliwe, co ja robię!? To mi na tym zależy, jemu wcale. On ma to w nosie. Dałam mu rozwiązanie na tacy łącznie z  instrukcją nastawiania budzika, ale on ma to gdzieś!" 
Wszyscy uznaliśmy, że rozwiązaniem tej sytuacji będzie to, gdy moja klientka pozwoli swojemu pracownikowi być odpowiedzialnym za swoje spóźnianie. Jak to zrobić? No na przykład tak, że szefowa nie rozpoczyna spotkania za swojego pracownika gdy ten się spóźnia, niech wszyscy na niego czekają. Poza tym, zamiast dawać instrukcję obsługi budzika może powiedzieć: " pomyśl- bo to jest twoja rzecz do rozwoju na ten rok: co możesz zrobić żeby poprawić punktualność? Proponuję  dwa tygodnie. W tym czasie myśl i jak już znajdziesz pomysł, to przyjdź do mnie i powiedz mi o nim. Pokaż mi jak nad tym pracujesz. Oczywiście nie musisz, tyle że zależy mi na tym żeby Ci wpisać dobrą opinię w ocenie rocznej. Od Ciebie zależy jaka będzie ta ocena. Tak, to będzie Twoje zadanie: niektórzy mają opanować Sapa, ty znasz go doskonale. Punktualność - to będzie cel dobry i ambitny dla Ciebie."

Szybko dostrzegłam co się działo w relacji między moją Klientką a jej pracownikiem. Wiedziałam jak pomóc klientce. A to  dzięki mojej pięcioletniej Pani coach. Dziękuję córeczko !



→ Relaks, jako napęd do działania
→ Twoja osobista Nangijala
→ Co się może podobać w rechotaniu żaby?
→ Energia idzie za uwagą
→ Nie może być tylko dobrze, nie może być tylko źle
→ Niewyzłoszczona złość
→ Czy da się wyeliminować niechęć i negatywne myśli wobec wprowadzanych zmian?
→ Rozwój ( Księga obrazów w: R.M. Rilke, Poezje w przekładach Artura Sandauera)
→ Nowe opowiadanie dla dzieci - Ewelinka i 17 braci
→ Trudy pracy nad sobą
→ Dobranocki o Teofilu cz. II
→ Budowanie wspólnego
→ Bajka o chłopcu i złotym kluczyku
→ O tym się nie mówi, jak mężczyźni mają trudno
→ Dobranocka - Skąd się biorą dzieci?
→ Urok wakacyjnego odpoczynku
→ Sama przyjemność
→ Dzień Dziecka z Hanią, czyli o tym jak fascynująca bywa zmiana perspektywy
→ Z całego serca życzę w Nowym Roku
→ O miłości, o kobietach, o mężczyznach- polecam do przeczytania książki Zbigniewa Lew-Starowicza
→ O nieczęstej odwadze i wszechobecnym lęku
→ Bez pomyłki nie ma zmiany. O poskramianiu Gremlinów
→ Idź do lasu- fragment Biegnącej z wilkami
→ Wszystko działa bez zarzutu, ale jakoś smutno... Rzecz o zarządzaniu czasem
→ Czego może nauczyć biedronka?


spacer coaching icc

coaching icc logo
  Strona główna
  O mnie
Coaching
  Coaching ICC
Business Coaching
Life Coaching
Coaching Menedżerski
Proces Coachingu
Coaching a formy rozwoju
Rola Coacha
Blog
  Artykuły
  Kontakt
;    
       
   
spacer coaching icc
 


Wszystkie prawa zastrzeżone | Copyright © 2011, CoachingICC.COM

Karolina Ślifirska - certyfikowany Coach ICC
mobile: 512-344-836
e-mail: karolina@coachingicc.com



Coaching   Coaching Łódź   Life Coaching Łódź
Caoching ICC   Coaching Warszawa   Life Coaching Warszawa
Life Coaching   Coaching ICC Warszawa   Business Coaching Łódź
Business Coaching   Proces Coachingu   Business Coaching Warszawa
Coaching Menedżerski   Czym jest Coaching   Coaching ICC Łódź
Coach   Coaching Menedżerski Łódź   Coaching Menedżerski Warszawa

Miasta w których pracuje:
Warszawa, Łódź, Poznań, Wrocław, Opole, Katowice, Kraków, Radom, Lublin,
Rzeszów, Kielce, Białystok, Gdynia, Gdańsk, Szczecin, Częstochowa, Olsztyn